Czy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego podgląda kierowców korzystając z automatycznego systemu rozpoznawania tablic rejestracyjnych (ARTR)? Okazuje się, że można jednym pismem podważyć prawo obywateli do uzyskiwania informacji publicznych i odpowiedzieć „bez odpowiedzi” na pytanie o ingerencje w naszą prywatność.
Wszystko zaczęło się od naszego wniosku, w którym w październiku zapytaliśmy Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego o korzystanie z danych systemu ARTR, jego obsługę, punkty poboru danych oraz ewentualny sposób przechowywania informacji.
Zgodnie z art. 61 Konstytucji RP każdy ma prawo pytać instytucje publiczne o wszystko co przyjdzie mu do głowy, bez zbędnego sprawdzania wewnętrznych uregulowań i terminów z zakresu „tajności informacji”. Na tym właśnie polega podmiotowe prawo nadane nam przez ustrojodawcę – to na barkach administracji jest szukanie przepisów, artykułów i wyjątków od tej reguły.
Nie inaczej zachowała się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Decyzją z 30 października 2015 r. nastąpiła odmówa udostępnienia informacji publicznej w w/w zakresie powołując się na art. 5 ust. 1 udip oraz na rzadko przywoływany w podobnych sprawach art. 31 ust. 3 Konstytucji RP mówiący o ograniczeniu konstytucyjnych praw i wolności ze względu na bezpieczeństwo i porządek publiczny demokratycznego państwa. Informacje, o które wnosiła Sieć Obywatelska według Agencji Bezpiecństwa Wwewnętrznego są objęte klauzulą tajności zgodnie z art. 5 ust. 4 ustawy o ochronie informacji niejawnych. Więc ich „nieuprawnione ujawnienie może mieć szkodliwy wpływ na wykonywanie przez organy publiczne władzy” a udostępnienie może zostać dokonane jedynie osobie uprawnionej.
Dr. Paweł Waszkiewicz z Katedry Kryminalistyki UW zajmujący się tematyką monitoringu, tak komentuje sprawę:
"Taki system (pod inną nazwą) był testowany w Warszawie i innych polskich miastach. Nie spotkałem się z oficjalną informacją na temat posiadania na własność takich systemów przez służby. W zasadzie nie jest to chyba konieczne o ile (zapewne) korzystają z systemów będących własnością innych podmiotów."
Najciekawszy okazuje się całościowy wydźwięk decyzji Agencji, która odmawiając udzielenia informacji jednocześnie podświadomie podsuwa nam odpowiedź twierdzącą na pytanie o korzystanie z ARTR. Głównie za pośrednictwem przywołania ustawy o ABW oraz AW:
Czyli Agencje chce nam powiedzieć: korzystamy z różnych narzędzi do inwigilowania społeczeństwa, powiemy Wam o tym fakcie, ale nic więcej, żadnych szczegółów, bo grozi nam kara. Sprawa wywołała zainteresowanie opinii publicznej w mediach społecznościowych. W internecie nie brakuje komentarzy i zdań na temat wiedzy/niewiedzy ABW.
Reporter Gazety Wyborczej zajmujący się tematyką sprawi związnych z prokuraturą, policją i sądami zauważa:
Adwokat W.Kabański zastanawia się komu ABW przekazuje zbierane informacje:
Sprawa i wynikające z niej konsekwencje dla transparentności administracji łączą się z opinią Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, który rozpoczął niedawno medialną dyskusje na temat zewnętrznej kontroli służb. Jak widać obywatele są wg Agencji grupą nieuprawnioną do pytania i zastanawiania się, więc może niezależny organ będzie odpowiedni do stworzenia realnego systemu kontroli.
W decyzji Agencji nie zabrakło również przykładu z prawdziwego życia. ABW pyta co by było gdyby to bank udostępnił informacje o swoich zabezpieczeniach, co by się stało ze złotymi zegarkami zamkniętymi w depozytach, co z pieniędzmi na kontach? Wszystko by rozkradli. Więc co może stać się po ujawnieniu „analogicznych” informacji przez ABW? Szpiedzy zakrywaliby tablice rejestracyjne, terroryści likwidowali setki kamer z naszych ulic a mafia jeździłaby tylko po trasach gminnych, do których monitoring jeszcze nie dotarł. Czy bardziej niebezpieczne - obywatele zaczęliby zastanawiać się nad swoją prywatnością, martwić o przetwarzanie danych, może nawet protestować? Bezpieczeństwo kraju zagrożone!