Przypominamy część uzasadnienia z roku 2010 (sygn. akt IV SAB/Wr 19/10): (…) Zatem jeżeli protokoły z posiedzeń Kolegium Prezydenta obejmują sprawy związane z realizacją wszelkich kompetencji i zadań publicznych, czy też zadań z zakresu administracji rządowej, to stanowią one informację publiczną i podlegają udostępnieniu na podstawie przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej. Stanowisku temu nie przeczy okoliczność, iż Kolegium Prezydenta W. jest organem o charakterze opiniodawczo-doradczym i nie jest organem kolegialnym pochodzącym z powszechnym wyborów, o którym mowa w art. 3 ust. 1 pkt 3 powołanej ustawy. Udostępnieniu podlegają bowiem informacje o sprawach publicznych (art. 1 ust. 1 powołanej ustawy). W skład tego kolegium wchodzą: Prezydent, Wiceprezydenci, Skarbnik, Sekretarz, Dyrektorzy Departamentów (§ 29 ust. 2 regulaminu), czyli osoby, które pełnią funkcje publiczne i są funkcjonariuszami publicznymi w rozumieniu art. 115 § 13 Kodeksu karnego, zgodnie z którym funkcjonariuszem publicznym jest osoba będąca pracownikiem administracji rządowej, innego organu państwowego lub samorządu terytorialnego, chyba że pełni w nim czynności wyłącznie usługowe, a także inna osoba w zakresie, w jakim uprawniona jest do wydawania decyzji administracyjnych. (...)
Co się od tego czasu zmieniło, że Prezydent Wrocławia zajął następujące stanowisko:
Ustosunkowując się do Państwa pisma z dnia 12 września br. zawiadamiam, że żądanie udostępnienia ostatniego protokołu z Kolegium Prezydenta nie stanowi informacji publicznej, a w konsekwencji nie zostanie udostępnione. Wyjaśniam, iż zgodnie z par. 29 ust. 1 Regulaminu Organizacyjnego Urzędu Miejskiego Wrocławia Kolegium Prezydenta jest organem opinio-doradczym. Na jego obradach pogłębiana jest wiedza Prezydenta i członków Kolegium o istniejących lub przewidywanych problemach oraz prowadzona jest dyskusja o postulowanych sposobach ich rozwiązania. Osoby biorące udział w Kolegium Prezydenta reprezentują różne obszary działania urzędu Miejskiego (wiceprezydenci są wszakże szefami departamentów) i stanowią ekspertów w swoich dziedzinach.
Powyższe okoliczności są o tyle istotne, że zgodnie z orzecznictwem sądowym, "informację publiczną stanowią wyłącznie dane obiektywne lub fakty a nie kwestie ocenne czy postulatywne" (zob. orzeczenie NSA z dnia 27 stycznia 2012 r.; sygn. akt I OSK 2130/11). Prawo dostępu do informacji publicznej obejmuje prawo udzielania informacji o określonych faktach i stanach istniejących w chwili udzielania informacji, nie zaś o niezmaterializowanych w jakiejkolwiek postaci zamierzeniach podejmowania określonych działań (zob. orzeczenie NSA z dnia 16 czerwca 2009 r., I OSK 89/09) (...) Opinie i ekspertyzy mające jedynie charakter poznawczy nie odnoszą się wprost do przyszłych działań i zamierzeń podmiotu zobowiązanego mają jedynie poszerzyć zakres wiedzy i informacji posiadanych przez ten podmiot. Dlatego poddanie tego procesu ścisłej kontroli społecznej byłoby niecelowe i utrudniałoby wewnętrzny proces kształtowania się stanowisk uzgadniania i ścierania się opinii dotyczących istnienia stanu rzeczy, jego oceny oraz ewentualnej potrzeby zmian" (zob. orzeczenie NSA z dnia 27 stycznia 2012 r.; sygn. akt I OSK 2130/11).
Generalnie dostęp do informacji publicznej wynika z zasady udziału obywateli w życiu publicznym i sprawowania społecznej kontroli i tylko w tym celu obywatel ma prawo uzyskania wiedzy o sprawach publicznych. (...) Uprawnienie to jednak nie rozciąga się (...) na materiały będące podstawą do licznych koncepcji wewnętrznych i ścierania się poglądów wewnątrz samego organu, które przybrały zinstytucjonalizowanych kształtów podobnie jak np. zapiski i notatki urzędnika organu administracji publicznej gromadzącego materiały do rozpoznania sprawy zakończonej orzeczeniem z jego udziałem (zob. orzeczenie WSA w Poznaniu z dni a8 czerwca 2006 r.; sygn. akt IV SAB.Po 9/06).
Podsumowując, żądane przez Państwa informacje stanowią zapis kształtowania pewnych poglądów/koncepcji, a nie działań publicznych i jako nie stanowiące informacji publicznej nie podlegają udostępnieniu w trybie dostępu do informacji publicznej.
Pobierz pismo w wersji elektronicznej - pdf obraz.
Ocenę argumentów pozostawiamy Państwu. Przypominamy, iż przepisy od czasu wydania wyroku przez WSA we Wrocławiu nie zmieniły się i nie ma w polskiej ustawie o dostępie do informacji publicznej pojęcia sfery wewnętrznej administracji. Znaczne wpływy zdobyło jednak sporadycznie pojawiające się wcześniej orzecznictwo, jakoby istniała nieznana Konstytucji RP i ustawie o dostępie do informacji publicznej "sfera wewnętrzna" działalności administracji. Pogląd ten został dodatkowo spopularyzowany przez pojawiające się w mediach wypowiedzi opiniotwórczej sędzi NSA Ireny Kamińskiej (autorki komentarza do ustawy o dostępie do informacji publicznej i Prezeski Stowarzyszenia Sędziów Themis) - więcej o tym w naszym wystąpieniu do Krajowej Rady Sadownictwa. Dzięki tej popularyzacji i "legitymacji" - wystawionej niejako in blanco - liczne podmioty zobowiązane do udostępniania informacji publicznej dowiedziały się, iż mają jakąś "wewnętrzną sferę" i rzuciły się do jej chronienia przez ciekawskim okiem podmiotów uprawnionych, czyli każdego i każdej z nas. I tak nadbudowa oderwała się od bazy.
Postanowiliśmy zacząć ją sprowadzać na ziemię, co chyba nie będzie łatwe. W związku z tym, że Prezydent Wrocławia jeszcze dwa lata temu nie kwestionował wyroku odnośnie protokołów, to zdecydowaliśmy poddać to postępowanie ocenie prokuratury i złożyliśmy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Zawiadomienie w wersji edytowalnej - pdf.
Zawiadomienie w wersji zeskanowanej - pdf.
Komentarze (5)
darek | 25.09.2013
Jego Prezydencka Mośc postanowił sprawdzic jak działa art.23 udip. Pomóżcie mu.
robert | 29.09.2013
Korzystanie z u.d.i.p coraz częściej przypomina mi zabawę w "tata wariata".
Prokuratura nic tu nie zrobi, bo oni teraz mają nowy (po dopalaczach) target, czyli kiboli i faszystów. WSA nie ukarze, bo przecież naruszenie nie było poważne. Co zatem się dziwić, że urzędnicy (przynajmniej duża ich część) mają u.d.i.p. w głębokim poważaniu.
Jedynym rozwiązaniem było by masowe zainteresowanie obywateli informacją publiczną, ale obywatele (przynajmniej znaczna ich część) mają u.d.i.p tam gdzie urzędnicy.
Jakie społeczeństwo takie prawo.
Wróg publiczny :) | 03.10.2013
Jak One w ten sposób, to my możemy inaczej. A np. tak. Zrobić wystąpienie do Najwyższej Izby Kontroli. Roboczo jest taki "kwitek".
---
Działając w oparciu stosowne postanowienia Statutu Stowarzyszenia Sieć obywatelska – Watchdog Polska uchwalonego przez Walne Zebranie Członków w dniu 6 października 2012 r., Stowarzyszenie składa petycję do Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie tematycznej kontroli stosowania ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. Nr 112, poz. 1198, z późn. zm.) – zwanej dalej „ustawa” – przez podmioty zobowiązane (przynajmniej na szczeblu centralnym).
UZASADNIENIE
Zacząć trzeba od tego, że niedawno minęło 10 lat od wejścia w życie ustawy. Ustawy, o której, bez cienia większej przesady, można powiedzieć, że stanowiącej jeden z najważniejszych elementów demokracji, obywatelskiego wpływu na życie publiczne, społecznej kontroli władz publicznych oraz – a może nade wszystko – upodmiotowującej obywatela w relacjach z organami władzy publicznej i innymi podmiotami dysponującymi środkami publicznymi bądź wykonującymi zadania publiczne. To właśnie ta ustawa ożywiła konstytucyjną normę prawa człowieka a zarazem obywatela do informacji, to jest dała jemu narzędzia do ubiegania się o coś, bez czego trudno sobie wyobrazić istnienie demokratycznego państwa prawa, w którym jego suweren, to jest Naród sprawuje władzę zwierzchnią. Rzecz jasna chodzi tu nie jakąś tam informację, lecz o informację publiczną. W piśmiennictwie oraz orzecznictwie obszernie omawiane są zarówno jej cechy, funkcje oraz prawa i obowiązki stron biorących udział w jej udostępnianiu, stąd też nie ma potrzeby tego wszystkiego tu przytaczania. Jednak, to co się samoistnie narzuca to to, że fakt istnienia informacji publicznej znacząco wpływa na poprawienie jakości dialogu społecznego i lepszego zrozumienia zasad funkcjonujących w obrębie takich wspólnot, jak społeczeństwo, obywatele, państwo czy Naród.
Niestety, ale pomimo powyższych zalet, jakie ustawa zapewnia, samo jej stosowanie pozostawia wiele do życzenia. Samych bowiem spraw na obu poziomach orzecznictwa administracyjnego, od dnia obowiązywania ustawy do końca stycznia br., było ponad 1600. O skali narastania problemu stosowania ustawy świadczyć może poniższe zestawienie:
- w okresie 01.01.-31.12.2002 r na obu poziomach zapadło 11 rozstrzygnięć w sprawach o dostęp do informacji publicznej, - 01.01.-31.12.2003 r. – 10, - 01.01.-31.12.2004 r. – 19, - 01.01.-31.12.2005 r. – 28, - 01.01.-31.12.2006 r. – 19, - 01.01.-31.12.2007 r. – 41, - 01.01.-31.12.2008 r. – 114, - 01.01.-31.12.2009 r. – 156, - 01.01.-31.12.2010 r. – 290, - 01.01.-31.12.2011 r. – 353 - 01.01.-31.12.2012 r. – 611
(źródło: statystyki opracowane na podstawie przyjętej metodyki zapytań w http://orzeczenia.nsa.gov.pl/cbo/query, w haśle „data orzeczenia”, przyjęty zakres czasowy, z kolei „Hasła tematyczne” – „informacja publiczna”, „Powołane przepisy”, akt prawny: ustawa o dostępie do informacji publicznej)
W samym już okresie 01.01.-06.02.2013 takich orzeczeń było już 19, tj. prawie tyle samo, ile było w ciągu dwóch pierwszych lat obowiązywania ustawy.
Wróg publiczny :) | 03.10.2013
[cd.]
Cóż mogą bowiem oznaczać powyższe statystyki? Można to interpretować w zasadzie dwojako. Po pierwsze, może to oznaczać wzrost świadomości obywatelskiej skutkującej coraz pewniejszym sięganiem po ten środek realizacji praw, jakim jest wyrok/orzeczenie/postanowienie sądowe. Nie można również wykluczyć, że kryje się też w tej zbiorowości także pewien element pieniactwa sądowego, kiedy podmiot ubiegający się o informację/informacje publiczną/publiczne czyni to mimo popełnianych przez siebie błędów (uzasadniających odmowę udzielenia informacji) z tym związanych. Po drugie, można przyjąć, że stosowanie przez podmioty zobowiązane przepisów ustawy jest na tyle pozbawione uzasadnienia merytorycznego i/lub formalnego, że odbywa się to ze szkodą dla zasady udostępniania informacji publicznej. W tym ostatnim przypadku, jedyną skuteczną drogą do uzyskania informacji publicznej jest postępowanie sądowo-administracyjne i/lub prawno-karne. Działanie takie nie może pozytywnie wpływać na wzrost odczucia u obywateli życia w demokratycznym państwie prawa. Świadczyć o tym może lawinowy przyrost spraw związanych z dostępem do informacji publicznej. Wydaje się to tym bardziej zastanawiające, gdyż propedeutyka i edukacja, w zakresie dostępu do informacji publicznej u podmiotów zobowiązanych, są działaniami ustawicznymi przekładającymi się na niezliczoną liczbę godzin szkoleń, kursów, konferencji, seminariów, sympozjów itp., w których udział biorą eksperci zawodowo zajmujący się tymi zagadnieniami i zobowiązane do wykonywania tej ustawy osoby. Działania takie pochłaniają wymierne zasoby publiczne, w postaci środków finansowych (w tym także, publicznych) oraz czasu i zaangażowania organizacyjnego.
Trzeba wyraźnie podkreślić, że dostęp do informacji, a właściwie sam system informacji w urzędach, są w oczach opinii publicznej nie dość dobrze oceniane. Badania CBOS z września 2012 (http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2012/K_146_12.PDF) wskazują, że „(…) Podobnie jest w przypadku opinii dotyczących struktury urzędów oraz funkcjonującego w nich systemu informacji – o tym, że na ogół pozwalają one na sprawne załatwianie spraw przekonanych jest 42% badanych i niemal tyle samo (43%) wyraża opinię przeciwną. (…) Porównując wyniki uzyskane w 2007 roku i we wrześniu br. można zauważyć, że praca urzędów w Polsce jest dziś gorzej oceniana. (…) Nieco rzadziej wyrażane jest również zadowolenie… urzędów i systemu informacji pod kątem sprawnego załatwiania spraw (spadek o 4 punkty).” Badania CBOS są bez wątpienia fragmentaryczne, jeśli chodzi o syntetyczną diagnozę problemu dostępu do informacji, jednak już one wskazują na ważkość zagadnienia. Trzeba też wspomnieć, że w obszarze publicznym trudno jest dostrzec i znaleźć przekrojowych badań i analiz ponad 10.letnich skutków funkcjonowania ustawy. Mimo to można sądzić, że jest to ważny problem społeczny.
W związku z ostatnią uwagą wydaje się zasadne, by apelować do naczelnego organu kontroli państwowej o przeprowadzenie tematycznej kontroli w zakresie dostępu do informacji publicznej. Załączony zrzut ekranowy wskazuje, że taka kontrola przez ten organ nie była nigdy przeprowadzana.
Można zatem ekstrapolować skutki czy też cele przeprowadzenia ww. kontroli. Mogłyby nimi być następujące: - ocenia uznaniowości w zakresie sklasyfikowania danej informacji jako, tzw. informacji przetworzonej (art. 3 ustawy), - ocena terminowości udzielania informacji publicznej (art. 13 ustawy), - ocena zasadności naliczania opłat (art. 15 ustawy), - ocena zasadności odmowy udostępnienia informacji publicznej na gruncie decyzji administracyjnych (art. 16 ustawy) - inne.
---
W przypadku, gdyby okazało się, że potencjał jednej organizacji pożytku publicznego nie byłby wystarczający do wniesienia skutecznej petycji w ww. sprawie do naczelnego organu kontroli państwowej, to można byłoby się zastanowić nad stworzeniem celowej koalicji takich organizacji jako środowiska nacisku w kierunku osiągnięcia danego celu. W ramach takiej struktury można byłoby również apelować do PP Posłów z sejmowych komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz do Spraw Kontroli Państwowej w celu zlecenia Izbie przeprowadzenia ww. kontroli tematycznej.
anonim | 06.10.2013
Z całym szacunkiem dla Państwa stowarzyszenie, ale moim zdaniem niepotrzebnie marnujecie prokuraturze czas. Jedyna rozsądna decyzja, która może na obecną chwilę podjąć prokurator to odmowa wszęcia dochodzenia z powodu braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego. Prezydent miasta jako organ administracji publicznej nie podlega odpowiedzialności karnej. Natomiast jako osoba fizyczna, to nie ma żadnych podstaw przypuszczać, że Państwo wniosek widział i zaakceptwał rozsztrzygnięcie zastępcy dyrektowa. Natomiast, co do orzeczenia WSA z 26 maja 2010 r., to chciałbym zauważyć, że nie ma żadnych dowodów, iż treść tego orzeczenia jest zastępcy dyrektora znana. Chyba, że napisaliście Państwo we wniosku formułkę typu "nadmieniam, że żądane przeze mnie informacje stanowią informację publiczną (por. wyrok WSA we Wrocławiu, sygn. IV SAB Wr 19/10). Jeżeli takiej formułki nie było, to brak możlwiości popełnienia przestępstwa przez zastępcę dyrektora, który nie wiadomo jak długo jest na tym stanowisku jawi się jako wręcz oczywisty. Błędna interpretacja prawa z powołaniem orzecznictwa pozwala najwyższej na przypisanie winy nieumyślnej w formie lekkomyślności. Jeżeli zastępca dyrektora umyślnie chciałby się uchylić od udzielenia informacji publicznej, to napisałby tylko, że żądane przez Państwa informacje nie stanowią informacji publicznej bez powołania orzecznictwa i uzasadnienia. Ponadto, jeżeli w judykaturze funkcjonują dwa poglądy, to zaaprobowanie jednego z odpowiednim uzasadnieniem również nie może rodzić odpowiedzilności na gruncie prawa karnego.
Z wyższej wymienionych względów uważam, że Państwa zawiadomienie jest całkowicie nieuzasadnione. Już tylko marginalnie zauważam, że jednorazowe stwierdzenie, że żądany dokument nie posiada waloru informacji publicznej nie realizuje znamienia "utrzymywania", co Pańśtwa wytłuścili w swoim odwołaniu. Znaczenie tego czasownika wyraźnie wskazuje, że muszą to być zachowania wielokrotne.
Dlatego prawidłowym Państwa postępowaniem powinno być pismo z prośbą o ponowne rozpatrzenie do prezydenta Wrocławia z zaprezentowaniem argumentacji, że żądane protokoły stanowią informacje publiczna i przypomienie orzeczenia IV SAB/Wr 19/10. Jeżeli ponownie nie zostałby on uwzględniony, to wtedy - zależności od zaprezentowanej argumentacji - można się zastanowić na złożeniem zawiadomienia.
Na koniec jeszcze chciałbym zauważyć, iż osobiście nie twierdzę, że postępowanie Prezydenta Wrocławia jest prawidłowe. Za każdym razem jednak należy spróbować rozwiązać konflikt polubownie, a dopiero potem zawrać głowę sądom i prokuraturze.