W liście wysłanym do portalu Co u nas - Wiceprezes SKO w Łodzi wyraża dezaprobatę dla obywatelskiej krytyki faktu, że Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Łodzi wniosło skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi z dnia 12.06.2012 r. sygn.akt II SA/Łd 356/12. Sąd stwierdził, że kosztorys inwestorski Gminno – Parkowego Centrum Kultury i Ekologii w P. stanowi informację publiczną. SKO twierdziło odwrotnie.
Sprawa na pierwszy rzut oka wydaje się oczywista. Pomimo tego SKO się odwołuje. Prawo na to pozwala, ale czy tak być powinno? My uważamy, że nie. Argumenty przytoczliśmy w naszej opinii na temat tego co powinno być zmienione w polskim prawie:
"Z naszych doświadczeń wynika, iż podmioty zobowiązane, które nie mają co do zasady ograniczeń w środkach finansowych oraz zasobach nadużywają swojej pozycji i wielokrotnie odwołują się od każdej decyzji (o ile istnieje taka możliwość) oraz zaskarżają wyroki sądów pierwszej instancji. O ile takie postępowanie wydaje się być uzasadnione w przypadku roszczeń cywilnych, to w przypadku problemów w realizacji prawa do informacji stanowi zagrożenie dla jawności. Wydaje się, że kontrola instancyjna oraz sądowa winna być wyznacznikiem dla podmiotów zobowiązanych, a ewentualne kwestionowanie wyroków, czy rozstrzygnięć organów odwoławczych winno być wyjątkiem. Idea jawności powinna być zasadą uznaną również przez administrację."
Niestety wyjątkiem nie jest. A co gorsze - w tym samym liście - Prezes SKO odwołuje się do feralnej naszym zdaniem - a szeroko cytowanej przez samorządowców wypowiedzi sędzi NSA - Ireny Kamińskiej o "nadużyciu" przez wnioskodawców prawa do informacji publicznej (por. „Sędzia NSA: ustawa o dostępie do informacji publicznej musi być zmieniona”–http://wwwJex.pl/czvtai/Vartvkul/sedzia-nsa-ustawa-odostepie-do-informacji-publicznei-niusi-byc-zmieniona"). Odwołanie to jest zresztą o tylne nietrafione, że właśnie Sędzia Kamińska zasiadała w składzie orzekającym w NSA, który skargę kasacyjną złożoną przez SKO w odrzucił (I OSK 2208/12).
Ostatnio - kiedy chcieliśmy przyjrzeć jak Samorządowe Kolegia Odwoławcze (nomen omen instytucje których głównym zadaniem jest pilnowanie tego, czy prawo jest przestrzegane) rozstrzygają kwestie związane z dostępem do informacji - spotkaliśmy się z całą serią kreatywnych rozwiązań blokujących dostęp do informacji. Choć akurat SKO w Łodzi udzieliło nam odpowiedzi.
Natomiast SKO w Wałbrzychu napisało, że praca nad udostępnieniem rozstrzygnięć „poważnie zakłóci tok pracy kolegium i spowoduje czasowe wstrzymanie wykonywania zadań wynikających z ustawy o samorządowych kolegiach odwoławczych (…)” a SLLGO nie działa w interesie publicznym, gdyż „udostępnione informacje nie będą wykorzystywane w celu usprawnienia funkcjonowania jakiegokolwiek urzędu administracji publicznej. Przeciwnie, będą wykorzystywane w realizacji celów statutowych stowarzyszenia polegających na upowszechnianiu wiedzy wśród obywateli o przysługujących prawach w tym zakresie”. W Tarnobrzegu zaś poinformowano nas, że musimy być stroną, żeby zobaczyć decyzje SKO.
Odpowiadając na wątpliwości wiceprezesa SKO w Łodzi, przedstawione w jego liście do portalu „Co u nas”, można powiedzieć zatem tak: formalnie macie Państwo prawo wykorzystać wszystkie środki odwoławcze i zmarnować pieniądze podatników. Ale nie dziwcie się, że nikt Wam nie chce dać do tego prawa moralnego. A Państwa przykład posłuży nam do pokazania w czym jest problem jeśli chodzi o danie takich samych możliwości odwoławczych obywatelom i organom zobowiązanym.