W tym tygodniu wracamy do wywiadu udzielonego czasopismu "Na wokandzie" przez sędzię Irenę Kamińską. Między nami obywatelkami i obywatelami zostało już sporo powiedziane, cieszy nas też żywiołowa Państwa reakcja i poczucie, że wszyscy mówimy podobnie. Nie wystarczy jednak, że my się wymienimy poglądami – to, co pada w dyskusjach powinno dotrzeć do tych którzy mają środki i możliwości kształtowania głównego nurtu debaty publicznej, wpływania na zawodowe standardy etyki i decydowania o tym jak stosowane są procedury. Zaczynamy od interwencji w periodyku „Na wokandzie”, który naszym zdaniem zbyt jednostronnie kształtuje debatę. Mamy nadzieję, że to przypadek.
Warszawa, 22 lipca 2013 r.
Redakcja „Na wokandzie”
Ministerstwo Sprawiedliwości
Biuro Ministra
Wydział Komunikacji Społecznej i Promocji
Szanowni Państwo,
W wywiadzie z sędzią Ireną Kamińską (Na Wokandzie, nr 17) z 25 czerwca 2013 r., przeczytaliśmy następujące słowa: „Władze lokalne doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nie mogą utajniać przedmiotu swoich działań i myślę, że wiele dobrego zrobiło tu orzecznictwo sądów administracyjnych. Natomiast po wielu latach praktyki powoli zaczyna narastać w NSA przekonanie, że ochrona interesów pojedynczego obywatela może naruszać interes ogólny i że zbyt szeroki dostęp do informacji publicznej może szkodzić interesom państwa. Przykładem głośna już sprawa notatek z rozmów telefonicznych premiera Donalda Tuska z ówczesnym premierem Rosji Władimirem Putinem czy korespondencji mailowej ministra Michała Boniego z pracownikami jego resortu.”
Niewątpliwie świadomość, że prawo do informacji istnieje istotnie zwiększyła się przez ostatnie 12 lat. Wciąż widzimy jednak szereg problemów - rozwiązaniu których nie pomaga jednostronne przedstawianie tematu, wyłącznie z punktu widzenia instytucji zobowiązanych do udostępniania informacji publicznych. Zwłaszcza na łamach kwartalnika, który pisze o sobie „to swoiste środowiskowe forum wymiany opinii o kierunkach reformy prawa…”. Pragniemy zauważyć, że wymiana opinii zakłada stwarzanie szansy prezentowania różnych, niekiedy odmiennych poglądów.
Mając powyższe na uwadze jak również fakt finasowania pisma „Na Wokandzie” ze środków publicznych, gdzie wydawcą jest organ władzy publicznej, wyrażamy nadzieję, że udostępnią nam Państwo łamy pisma do zaprezentowania naszego głosu w dyskusji lub też potraktują niniejszy list jako sprostowanie i opublikują go.
Opierając się na naszych doświadczeniach oraz zbieranych danych pragniemy zauważyć następujące problemy związane z dostępem do informacji publicznej w Polsce.
Przede wszystkim jeżeli chodzi o inne spojrzenie na stan spraw po 12 latach obowiązywania ustawy o dostępie do informacji publicznej i 16 latach obowiązywania art. 61 Konstytucji RP, niepokoi wysoki poziom bezczynności w odpowiadaniu na wnioski – w wielu znanych nam monitoringach oscyluje on wokół 50%. Ponadto, na podstawie tego co słyszmy na spotkaniach z mieszkańcami, podczas rozmów telefonicznych, z listów oraz z komentarzy, które pojawiły się w mediach społecznościowych i na naszej stronie www.informacjapubliczna.org.pl po opublikowaniu przez Państwa rzeczonego wywiadu, można wnioskować, że wiele pracy urzędy dokładają sobie same odpowiadając nie na temat, niestarannie czy w inny sposób zbywając wnioskujących. Tym samym nie pozostawiają wyboru tym, którzy są dostatecznie dociekliwi i szukają pomocy w sądach.
Na kwestię prawa do informacji, należy także patrzeć z punktu widzenia tych, którym to prawo jest przynależne. Większość osób, które nie uzyskują odpowiedzi, po prostu rezygnuje. Na poziomie lokalnym, gdzie często sytuacja materialna mieszkańców zależy od władz - jest to szczególnie prawdopodobne i nie sposób ocenić skali zjawiska. Tym bardziej piętnowanie wnioskujących i wskazywanie, że ich działalność jest szkodliwa, przynosi ogromną szkodę społeczną – obniża poczucie pewności co do korzystania z własnych praw i zaufanie do sądów. Ludzie nie rozumieją – naszym zdaniem słusznie - dlaczego sądy stają po stronie łamiących prawo, a nie po stronie tych którzy domagają się realizacji konstytucyjnego prawa.
Ubocznym wskaźnikiem tego, jak wygląda nastawienie do jawności, są oferty szkoleniowe dla instytucji publicznych. W lutym bieżącego roku na stronie publiczni.pl ukazało się ogłoszenie, w którym oferowano wiedzę o tym, jak można wykorzystać „kruczki prawne” w ustawie o dostępie do informacji by nie udzielać informacji, jak wykorzystać ustawę o ochronie danych osobowych by nie udzielać informacji i jak wyliczyć opłaty. Nie jest to jedyny przykład takiego nastawienia do realizacji prawa do informacji publicznej. Jest oczywiste, że oferta szkoleniowa jest sprofilowana pod zapotrzebowanie rynku.
Nie znajdujemy też uzasadnienia dla głoszenia poglądu, iż zainteresowanie obywateli tym, jak wyglądał proces legislacyjny szkodzi interesom państwa. Wręcz przeciwnie – w podawanym przypadku – korespondencji mailowej związanej z nowelizacją ustawy o dostępie informacji publicznej – interesowi publicznemu (w tym interesowi państwa) szkodzi brak jawności. Informacją, której nie udało się uzyskać jest to, kto dokładnie oczekiwał, że zostaną wprowadzone przepisy ograniczające dostęp do pewnych informacji. Przypominamy też o determinacji jaką wykazała się partia rządząca, żeby mimo nieprzyjęcia tych przepisów w Sejmie, wprowadzić je w Senacie – wbrew obowiązującym zasadom stanowienia prawa. Sposób ten został zakwestionowany w Trybunale Konstytucyjnym. Komu zatem zagraża pełna jawność, kto i w jaki sposób starał się o wprowadzenie tych przepisów? Państwu czy grupom interesów? Pomijamy już fakt, że jest dla nas niezrozumiałe protekcjonalne traktowanie obywateli i ocenianie jaka wiedza jest im potrzebna do sformułowania własnej opinii.
Wyrażamy nadzieję, że opublikowanie naszego głosu w dyskusji przyczyni się do wzbogacenia przedmiotowej debaty. Pozwoli pokazać, że obywatelki i obywatele są podmiotem a nie tylko przedmiotem debaty. Wszak „Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu” (art. 4 Konstytucji RP), a ochrona prawa człowieka do informacji publicznej w Polsce ciąży na sądownictwie administracyjnym.
Z poważaniem,
Zarząd Sieci Obywatelskiej – Watchdog Polska
Szymon Osowski, Prezes Zarządu
Katarzyna Batko-Tołuć i Aneta Pierzchała-Tolak, Członkinie Zarządu