To jest archiwum! Aktualna strona znajduje się pod adresem: www.informacjapubliczna.org

logo Pozarządowego Centrum Dostępu do Informacji Publicznej
Newsletter
Wydarzenia
poprzednimarzec 2024następny
PWŚCzPtSN
 123
45678910
11121314151617
18192021222324
25262728293031 
Komentarze
| 12-11-2016 18:17
| 12-11-2016 18:14
| 04-04-2016 14:44
Sieć Obywatelska - Watchdog Polska Pozarządowe Centrum Dostępu do Informacji Publicznej >> Opinie SLLGO >> Interwencja w sprawie sposobu przedstawiania idei jawności w piśmie Ministerstwa Sprawiedliwości "Na wokandzie"

22.07.2013
A- A+
Interwencja w sprawie sposobu przedstawiania idei jawności w piśmie Ministerstwa Sprawiedliwości "Na wokandzie"
Fragment znaku graficznego Sieci Obywatelskiej - Watchdog Polska

W tym tygodniu wracamy do wywiadu udzielonego czasopismu "Na wokandzie" przez sędzię Irenę Kamińską. Między nami obywatelkami i obywatelami zostało już sporo powiedziane, cieszy nas też żywiołowa Państwa reakcja i poczucie, że wszyscy mówimy podobnie. Nie wystarczy jednak, że my się wymienimy poglądami – to, co pada w dyskusjach powinno dotrzeć do tych którzy mają środki i możliwości kształtowania głównego nurtu debaty publicznej, wpływania na zawodowe standardy etyki i decydowania o tym jak stosowane są procedury. Zaczynamy od interwencji w periodyku „Na wokandzie”, który naszym zdaniem zbyt jednostronnie kształtuje debatę. Mamy nadzieję, że to przypadek.

Warszawa, 22 lipca 2013 r.

Redakcja „Na wokandzie”
Ministerstwo Sprawiedliwości
Biuro Ministra
Wydział Komunikacji Społecznej i Promocji

                                                                                                               

Szanowni Państwo,

W wywiadzie z sędzią Ireną Kamińską (Na Wokandzie, nr 17) z 25 czerwca 2013 r., przeczytaliśmy następujące słowa: „Władze lokalne doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nie mogą utajniać przedmiotu swoich działań i myślę, że wiele dobrego zrobiło tu orzecznictwo sądów administracyjnych. Natomiast po wielu latach praktyki powoli zaczyna narastać w NSA przekonanie, że ochrona interesów pojedynczego obywatela może naruszać interes ogólny i że zbyt szeroki dostęp do informacji publicznej może szkodzić interesom państwa. Przykładem głośna już sprawa notatek z rozmów telefonicznych premiera Donalda Tuska z ówczesnym premierem Rosji Władimirem Putinem czy korespondencji mailowej ministra Michała Boniego z pracownikami jego resortu.”

Niewątpliwie świadomość, że prawo do informacji istnieje istotnie zwiększyła się przez ostatnie 12 lat. Wciąż widzimy jednak szereg problemów - rozwiązaniu których nie pomaga jednostronne przedstawianie tematu, wyłącznie z punktu widzenia instytucji zobowiązanych do udostępniania informacji publicznych. Zwłaszcza na łamach kwartalnika, który pisze o sobie „to swoiste środowiskowe forum wymiany opinii o kierunkach reformy prawa…”. Pragniemy zauważyć, że wymiana opinii zakłada stwarzanie szansy prezentowania różnych, niekiedy odmiennych poglądów.

Mając powyższe na uwadze jak również fakt finasowania pisma „Na Wokandzie” ze środków publicznych, gdzie wydawcą jest organ władzy publicznej, wyrażamy nadzieję, że udostępnią nam Państwo łamy pisma do zaprezentowania naszego głosu w dyskusji lub też potraktują niniejszy list jako sprostowanie i opublikują go.

Opierając się na naszych doświadczeniach oraz zbieranych danych pragniemy zauważyć następujące problemy związane z dostępem do informacji publicznej w Polsce.

Przede wszystkim jeżeli chodzi o inne spojrzenie na stan spraw po 12 latach obowiązywania ustawy o dostępie do informacji publicznej i 16 latach obowiązywania art. 61 Konstytucji RP, niepokoi wysoki poziom bezczynności w odpowiadaniu na wnioski – w wielu znanych nam monitoringach oscyluje on wokół 50%. Ponadto, na podstawie tego co słyszmy na spotkaniach z mieszkańcami, podczas rozmów telefonicznych, z listów oraz z komentarzy, które pojawiły się w mediach społecznościowych i na naszej stronie www.informacjapubliczna.org.pl po opublikowaniu przez Państwa rzeczonego wywiadu, można wnioskować, że wiele pracy urzędy dokładają sobie same odpowiadając nie na temat, niestarannie czy w inny sposób zbywając wnioskujących. Tym samym nie pozostawiają wyboru tym, którzy są dostatecznie dociekliwi i szukają pomocy w sądach.

Na kwestię prawa do informacji, należy także patrzeć z punktu widzenia tych, którym to prawo jest przynależne. Większość osób, które nie uzyskują odpowiedzi, po prostu rezygnuje. Na poziomie lokalnym, gdzie często sytuacja materialna mieszkańców zależy od władz - jest to szczególnie prawdopodobne i nie sposób ocenić skali zjawiska. Tym bardziej piętnowanie wnioskujących i wskazywanie, że ich działalność jest szkodliwa, przynosi ogromną szkodę społeczną – obniża poczucie pewności co do korzystania z własnych praw i zaufanie do sądów. Ludzie nie rozumieją – naszym zdaniem słusznie - dlaczego sądy stają po stronie łamiących prawo, a nie po stronie tych którzy domagają się realizacji konstytucyjnego prawa. 

Ubocznym wskaźnikiem tego, jak wygląda nastawienie do jawności, są oferty szkoleniowe dla instytucji publicznych. W lutym bieżącego roku na stronie publiczni.pl ukazało się ogłoszenie, w którym oferowano wiedzę o tym, jak można wykorzystać „kruczki prawne” w ustawie o dostępie do informacji by nie udzielać informacji, jak wykorzystać ustawę o ochronie danych osobowych by nie udzielać informacji i jak wyliczyć opłaty. Nie jest to jedyny przykład takiego nastawienia do realizacji prawa do informacji publicznej. Jest oczywiste, że oferta szkoleniowa jest sprofilowana pod zapotrzebowanie rynku. 

Nie znajdujemy też uzasadnienia dla głoszenia poglądu, iż zainteresowanie obywateli tym, jak wyglądał proces legislacyjny szkodzi interesom państwa. Wręcz przeciwnie – w podawanym przypadku – korespondencji mailowej związanej z nowelizacją ustawy o dostępie informacji publicznej – interesowi publicznemu (w tym interesowi państwa) szkodzi brak jawności. Informacją, której nie udało się uzyskać jest to, kto dokładnie oczekiwał, że zostaną wprowadzone przepisy ograniczające dostęp do pewnych informacji. Przypominamy też o determinacji jaką wykazała się partia rządząca, żeby mimo nieprzyjęcia tych przepisów w Sejmie, wprowadzić je w Senacie – wbrew obowiązującym zasadom stanowienia prawa. Sposób ten został zakwestionowany w Trybunale Konstytucyjnym. Komu zatem zagraża pełna jawność, kto i w jaki sposób starał się o wprowadzenie tych przepisów? Państwu czy grupom interesów? Pomijamy już fakt, że jest dla nas niezrozumiałe protekcjonalne traktowanie obywateli i ocenianie jaka wiedza jest im potrzebna do sformułowania własnej opinii. 

Wyrażamy nadzieję, że opublikowanie naszego głosu w dyskusji przyczyni się do wzbogacenia przedmiotowej debaty. Pozwoli pokazać, że obywatelki i obywatele są podmiotem a nie tylko przedmiotem debaty. Wszak „Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu” (art. 4 Konstytucji RP), a ochrona prawa człowieka do informacji publicznej w Polsce ciąży na sądownictwie administracyjnym.

Z poważaniem,

Zarząd Sieci Obywatelskiej – Watchdog Polska
Szymon Osowski, Prezes Zarządu
Katarzyna Batko-Tołuć i Aneta Pierzchała-Tolak, Członkinie Zarządu

Zarząd Sieci Obywatelskiej - Watchdog Polska
Wydrukuj skomentuj

Komentarze (2)
Wróg publiczny:) | 25.07.2013
Mam pewien pomysł. Ponieważ problem wykonywania ustawy o dostępie do informacji publicznej już na tyle nabrzmiał, to może dobrze byłoby wystąpić do naczelnego organu kontroli państwowej z prośbą o przeprowadzenie stosownej kontroli. Bo to chyba jakiś absurd, by w cywilizowanym państwie XXI w. większa byłaby wiedza o tym, jak stołówki szkolne realizują obowiązek zapewniania dzieciom szklanki mleka, niż jak administracja publiczna (czy szerzej podmioty zobowiązane) wykonują konstytucyjny obowiązek udostępniania informacji publicznej. Co więcej ta administracja nie jest formą jakiejś udzielnej arystokracji, działającej według systemu kastowego lub stanowego (ze stanami panującymi i plebsem), to nie są jakieś średniowieczne feuduła, czy też chiński system mandaryński, tylko republikańska służba cywilna. Podkreślam słowo "służba". Nie ma przecież nigdzie powiedziane, że jest jakikolwiek obowiązek tam się zatrudniania. Nie chcesz wykonywać m.in. tej ustawy to jako ktoś będący na służbie publicznej się nie nadajesz, by tam pracować i pobierać wynagrodzenie, na które składają się środki ściągnięte w formie podatków. I tyle.
usuń
Robert | 01.08.2013
Wątpię żeby kontrola NIK cos dała. Wiele kontroli przeprowadziła ta szacowna instytucja, ale jakoś ni ezauważyłem (równiez w moim mieście) żeby po kontroli cos sie zmieniło. Wnioskuję od dawna i uważam, że główny problem tkwi w mentalności sądów i kiepskim prawie. Załóżmy, że złożysz wniosek i urząd cie zlekceważy. Przypominasz się, wysyłasz wezwanie do usunięcia prawa (nie jest to warunek niezbędny) i w końcu skarga do WSA. Urzędnik wysyła skarge do WSA i jednocześnie udziela jakiejś tam odpowiedzi. Sąd juz ni ezajmie się sprawą, tzn. zajmie, ale stwierdzi ze "zostałeś zaspokojony" :) O każe dla "zapominalskiego" urzędnika nie ma słowa. A teraz Ty zapomnij, pomyl się w jkais dokumentach wysyłanych do urzędu... Widzisz róźnicę? Jeśli zatem stu obywateli wyśle wniosek i trafi na zapominalskiego urzędnika ilu z nich złoży skargę do WSA, a ilu odpuści. Ci ostatni to czysty zysk urzędnika. Zreszta nawet odpowiedź nie oznacza, że uzyskasz interesujące cie informacje. Zatem SKO, potem znowu WSA. Kogo na to stać, kto ma czas, chęci? Cała nasza państwość jest chora i co najgorsze wielu to odpowiada. Jestem trochę sceptyczny jeśli chodzi o takie pisma. Przecież "oni" tam na górze nie są idiotami (przynajmniej część z nich) i doskonale zdają sobie sprawę z tego co się dzieje. Bądźmy szczerzy - u.d.i.p uwiera wszystkich. Obojętne, czy to organ władzy samorządowej, sąd, czy spółka miejska. Obecnie trend jest taki, że to państwo ma o nas wiedzieć wszystko.
usuń
CC | Sieć Obywatelska - Watchdog Polska, ul. Ursynowska 22/2, 02-605 Warszawa, +48 22 844 73 55, dip@lgo.pl | CMS: e-ppi.pl | Wygląd strony: Agencja BO TAK!
Inne nasze programy:    fundusze sołeckie watchdog