Prezentujemy artykuł autorstwa Daniela Długosza, który jako redaktor naczelny Gazety doprowadził do udostępnienia bardzo ważnych danych dotyczących kosztów wydawania gazety samorządu trzebnickiego. Jego działania wspierało Pozarządowe Centrum Dostępu do Informacji Publicznej.
Trzy uchylone przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze decyzje burmistrza, grzywny za nieprzekazanie dokumentów do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, to pokłosie naszej, ponadrocznej walki o dostęp do informacji publicznej. W końcu, po ostatniej skardze do sądu, burmistrz Długozima ujawnił, tak długo skrywaną informację.
Ponad rok burmistrz Marek Długozima używał różnych "sztuczek" by nie ujawnić nam, ile pieniędzy wydano z budżetu, na etaty oraz podatki i ZUS-y pracowników, którzy przygotowywali nr 3/2011 Panoramy Trzebnickiej.
O koszty wydawania gminnej gazetki zapytaliśmy 27 września ubiegłego roku. Burmistrz Długozima od początku robił wszystko, by utrudnić nam dostęp, do tej bądź co bądź, jawnej informacji. Najpierw odczekał 14 dni i wtedy przesłał nam pismo, w którym informował, że ponieważ sprawa jest złożona i trudna, to potrzebuje aż 2 miesięcy na udzielenie, tej, prostej naszym zdaniem, odpowiedzi.
Po dwóch miesiącach zabawa "w kotka i myszkę" trwała dalej. Burmistrz zamiast udzielić pełnej odpowiedzi, wezwał nas, do wytłumaczenia po co nam owe informacje. Tego było już za wiele i dlatego sprawę skierowaliśmy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Poskutkowało. Urząd jeszcze przed wyznaczeniem procesu odpowiedział nam na sześć z siedmiu pytań, a co do ostatniego pytania, właśnie dotyczącego pensji, podatków i ZUS-ów odmówił odpowiedzi, wydając decyzję administracyjną. Oczywiście natychmiast zaskarżyliśmy ją do wrocławskiego SKO, które już 26 lutego uchyliło decyzję burmistrza w całości i przekazało sprawę do ponownego rozpatrzenia, wskazując szereg błędów już na etapie rozpoznawania sprawy przez burmistrza. Mimo to Marek Długozima postanowił ponownie wydać decyzję odmowną. Po naszej skardze kolegium, 16 maja ponownie uchyliło decyzję burmistrza w całości, kolejny raz wytykając szereg nieprawidłowości i dodatkowo wskazując, że burmistrz sam sobie zreinterpretował pytanie i próbował argumentować, że nie może udzielić odpowiedzi, bo dochody pracownika Romana Skiby (wówczas podawano, że jest redaktorem naczelnym gminnej gazetki - przyp. red.) nie podlegają upublicznieniu. Tymczasem, jak zauważyło kolegium, my o zarobki pana Skiby nie pytaliśmy. Mimo jasnej decyzji kolegium, burmistrz Długozima po raz trzeci wydał decyzję odmowną. A więc nie pozostało nam nic innego jak trzeci raz zaskarżyć ją do SKO.
Tym razem wrocławskie kolegium nie dało już szansy burmistrzowi na poprawienie się i trzeci raz uchyliło decyzję Długozimy w całości, ale jednocześnie umorzyło postępowanie w pierwszej instancji. Decyzja kolegium była ostateczna. Przy okazji kolegium dobitnie podkreśliło, że "żądanie wyrażone w pytaniu siódmym wniosku - "7. Prosimy podać ile pieniędzy wydano na etaty oraz podatki i ZUS-y?" - nie dotyczyło wynagrodzenia konkretnej osoby (osób), a "kosztów osobowych" związanych z wydawaniem gazety "Panorama Trzebnicka" 2011, nr 3.(...) Załatwienie wniosku Strony w zakresie, o którym mowa w pytaniu siódmym, powinno się sprowadzić do udostępnienia informacji, w której treści wskazana byłaby wyłącznie kwota. Organ pierwszej instancji (czyli burmistrz - przyp. red.) bezzasadnie odmówił zatem podania tej kwoty, z uwagi na to, że wcześniej ujawnił Danielowi Długoszowi, że jest to informacja o wynagrodzeniu konkretnej osoby, podając mu jednocześnie jej imię i nazwisko, która - w ocenie organu - nie jest osobą pełniącą funkcję publiczną. Podkreślić należy, że Daniel Długosz nie żądał wskazania komu konkretnie wynagrodzenie owo zostało wypłacone. W kontekście argumentacji zawartej w uzasadnieniu zakwestionowanej decyzji, dotyczącej udzielenia Stronie informacji w odpowiedzi na pytanie szóste wniosku z dnia 27 września 2011 r. (6. ilu pracowników zatrudnionych jest w gazecie?), spostrzec trzeba, że odpowiedź na to pytanie powinna zawierać wyłącznie liczbę pracowników, a nie ich imiona i nazwiska oraz to, jakie są ich obowiązki czy pełnione funkcje. Podsumowując, zdaniem Kolegium udostępnienie Stronie informacji, których nie żądała, nie powinno stanowić uzasadnienia dla odmowy "udostępnienia informacji publicznej w zakresie objętym treścią punktu 7 wniosku z dnia 27 września 2011 r.", ze względu na treść art. 5 ust. 2 ustawy o dostępie do informacji publicznej."
Po tak miażdżącej decyzji kolegium nie mieliśmy już wątpliwości, że burmistrz musi nam ujawnić informację o tym, ile wydał na pensje i ZUSy pracowników. Czas jednak mijał, a burmistrz dalej milczał. Dlatego 23 października tego roku, złożyliśmy skargę na bezczynność, do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu. Tu warto dodać, że skargę składa się za pośrednictwem organu czyli w tym wypadku, odpowiednie pismo zostało złożone w sekretariacie Urzędu Miejskiego w Trzebnicy.
Zastanawialiśmy się, czy burmistrz dalej będzie zatajał informację, czy może jednak zrozumie, że takie postępowanie nie ma sensu. Na przekazanie naszej skargi do sądu Marek Długozima miał 15 dni. Gdyby tego nie zrobił, to mógłby zostać ukarany grzywną. Jednak po 15 dniach, zamiast informacji z sądu o przekazaniu naszej skargi, do redakcji przyszła... odpowiedź na pytanie, które tyle czasu były przez burmistrza ukrywane.
Okazuje się, że podczas produkcji 3(10)2011 numeru gminnej gazetki, na pensje wydano 3402 zł brutto, czyli 2437,38 zł netto. Zaś 964,62 zł stanowiły potrącenia, w tym podatki i ZUS-y.
Dodajmy, że oprócz tego gmina za druk gazetki zapłaciła 2257 zł brutto, za kolportaż ok. 1844 zł, a za skład i obróbkę graficzną 1830 zł. Do tego należałoby doliczyć telefony, prąd itp, których używają przecież dziennikarze gazetki, czy zakup sprzętu fotograficznego. Jak łatwo policzyć na wytworzenie tego jednego numeru gminnej gazetki gmina wydała ponad 10 tys. zł!
Dlaczego burmistrz przez ponad rok nie chciał podać tej informacji? Tego nie wiemy, ale jedno jest pewne. Gmina to nie "prywatny folwark" wójta czy burmistrza. Każdy mieszkaniec ma prawo pytać o to, na co wydawane są publiczne pieniądze. Najlepszym na to dowodem jest ostatnie orzeczenie Sądu Najwyższego, który stwierdził, że samorządy muszą ujawniać imiona i nazwiska osób, z którymi gmina zawierała umowy, czy to o dzieło, czy to zlecenie.
- Prawo do prywatności nie obejmuje informacji o imieniu i nazwisku osoby, która zawierała kontrakt z urzędem i korzysta z przywileju czerpania z zasobów publicznych - powiedział w uzasadnieniu sędzia SN Krzysztof Pietrzykowski. - Bez tych danych dostęp do informacji publicznej byłby wręcz iluzoryczny. To, z kim umowa została podpisana, jest często ważniejsze niż ustalona w niej kwota.
Orzeczenie dobitnie pokazuje, że nie można zatajać informacji publicznej. W przypadku Trzebnicy, niestety na przeszkody napotykamy codziennie. Burmistrz Długozima, nawet na najprostsze pytania chce odpowiadać dopiero gdy złożymy pisemny wniosek. Odpowiedź zamiast niezwłoczne jest często udzielana w 14 dniu. Odnosimy wrażenie, że chodzi o zwykłą złośliwość, a nie złożoność pytań. O tym jak wielkie są problemy z dostępem do informacji wiedzą pracownicy pozarządowej organizacji, która pomaga obywatelom w sporach z władzą różnego szczebla.
- Bardzo mnie cieszy ta wiadomość. W końcu udało się Państwu zmusić organ do udostępnienia żądanej informacji. Niestety postępowanie trzebnickiego burmistrza, wpisuje się w bardzo charakterystyczny proces postępowania władzy na różnych szczeblach. Otóż okazuje się, że na odpowiedź trzeba bardzo długo czekać i niestety często odpowiedzi przychodzą po roku czy nawet po 3 latach, a taka informacja może być już bezużyteczna. Nawet informacje nie kontrowersyjne, jak w państwa przypadku, są często ukrywane i właściwie nie wiadomo dlaczego. Te wszystkie przepychanki były zupełnie niepotrzebne, bo istotą demokracji jest właśnie przejrzystość i transparentność, czyli te wartości, które o dziwo nie zawsze są zrozumiałe dla burmistrzów czy wójtów. Najgorsze jest to, że obywatelom czy dziennikarzom często brakuje sił by prowadzić tak długą batalię. Doskonale widać to było na Państwa przykładzie, gdzie aby uzyskać tę prostą przecież odpowiedź sprawa musiała trafić i do SKO i do sądu. Zwykli mieszkańcy często nie mają tyle sił i determinacji, niemniej warto walczyć o swoje prawa, a nasza organizacja chętnie służy pomocą - powiedział nam Krzysztof Izdebski, prawnik z Pozarządowego Centrum Dostępu do Informacji Publicznej, organizacji, która pomogła nam pisać odwołania do SKO i skargi do WSA.
Daniel Długosz - NOWa gazeta trzebnicka (www.nowagazeta.pl)